-Do jasnej cholery! Maki! Gdzie jesteś?!- wydarłam się na całą komnatę. Deme, leżała spokojnie na łóżku i patrzyła się na mnie zdezorientowana. Jak on śmiał ją zostawić samą! Podeszłam do niej i przytuliłam. Mała mocno wtuliła się w moje futro. Była bardzo ciepła, nie dziwiło mnie to, z opowieści Kendry wiem, że sama jak byłam mała byłam gorąca. To ponoć naturalne u przyszłych opiekunów słońca. Dziwiło mnie tylko, że mała nie musi spać. Potrafi spokojnie przez dobę nie spać i nic się z nią nadzwyczajnego nie działo, nawet nie ziewała. A ta przypadłość jest objawem... bycia opiekunem księżyca, ale to nie ma sensu, nie może być na razy tym i tym. Spojrzałam na nią, a ona uśmiechnęła się do mnie rozkosznie, odwzajemniłam jej uśmiech.
-Nawet nie wiesz, mała, jak ja cię kocham- powiedziałam do niej i pocałowałam ją w jej mały łepek. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Do pokoju wszedł Maki i jakiś basior, który zamiast pyska, miał po prostu kości.
-Czy nie możemy znajdować u nas kogoś normalnego?- westchnęłam teatralnie. Przykryłam małą kocem i wstałam z łóżka.
-To szpieg- powiedział Maki, spojrzałam na niego zdezorientowana
-Skąd to wiesz?
-Widziałem swoje- podeszłam bliżej basiora i spojrzałam w miejsce, w którym powinien mieć oczy. Czuć było od niego złą magią.
-Kim jesteś i co cię tu sprowadza?- spytałam się go, wpatrywałam się w niego natarczywie, a wilk otworzył pysk aby mi odpowiedzieć.
<Killer?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz