- Więc, jak masz dość mojego nudzenia, to opowiedz o sobie - powiedziała.
- Mogę ci to opowiedzieć w drodze? -zapytałam niepewnie. Wilczyca wstała.
- Jasne, jeżeli nie przestaniesz gadać. Widać, że miętolisz to w sobie od dawna.
- Od roku. Dokładnie rok temu to się stało. W sensie zostałam wygnana.
- Czemu? -zapytała, jakby naprawdę była ciekawa. Chwilę zastanawiałam się od czego zacząć.
- To pewnie przez to, że postanowiłam się sprzeciwić samcowi Alfa. -Zauważyłam jej pytające spojrzenie.- Jednak to była jego wina. Nie był zbyt dobrym przywódcą.
- Uważasz, że byłabyś lepszym? -spytała. Doszukałam się w jej głosie odrobinę kpiny. Spróbowałam się usprawiedliwić.
- Szczerze to tak. Dostał to stanowisko po ojcu. Po prostu nie nadawał się do tej roli. Był... dość specyficzny.
- W jaki sposób? -Tyvsa szła koło mnie, zgrabnie omijając gałęzie i kamienie na drodze. Boskość jednak ma swoje plusy.
- 1. Nie zajmował się stadem. 2. Przez całe dnie siedział w swojej jaskini, wpatrując się w ścianie. 3. Zawsze podejmował złe decyzje. Nawet jeżeli wiedział, że są złe.
- Głupiec. -mruknęła pod nosem.
- Niestety tak. Jednak nie mogę mówić o nim źle. Byliśmy spokrewnieni.
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Jak bardzo?
- On był moim bratem.
- Nie skomentuje tego. I co było dalej?
- Mieliśmy krótką zmianę otoczenia. Szliśmy do naszego zimowego legowiska. Jednak okazało się w drodze, że nasza sadzawka z wodą pitną zamarzła. W watasze były też młode szczeniaki. Podupadły na zdrowiu. On jednak nic z tym nie zrobił. Poprosiłam go o zgodę na spenetrowanie otoczenia. Nie zgodził się. Myślę, że zrobił mi to na złość. Więc nie posłuchałam. Mimo tego, że udało mi się uratować młode. On mnie wygnał. Potem kilka razy próbowałam to uświadomić reszcie watahy. I wtedy mnie znienawidzili.
- Dobrze zrobiłaś. -Niespodziewana pochwała zaskoczyła mnie. - Młode w stadzie to podstawa. Nie można skazywać ich na śmierć.
Poczułam przyjemny dreszczyk. Miło jest usłyszeć coś takiego od Alfy. I jeszcze bogini.
* * *
- Jesteśmy. To tutaj. -powiedziała Tyvsa. Moim oczom ukazał się przepiękny widok. - Mam nadzieję, że spodoba ci się tutaj. Najpierw zaprowadzę cię do twojej kwatery. Potem wszystkim przedstawię. Oczywiście, jeśli znajdę czas.
- Prowadź. -wyszeptałam, nie mogąc nacieszyć oczu tym pięknym widokiem.
<Tyvsa? I co będzie dalej? Gdzie będę mieszkać? Kto mnie polubi, a kto nie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz