Westchnęłam cichutko prawie niesłyszalnie. Niby jak jej opowiedzieć o mojej kulturze? To jest prawie niewykonalne.
-No więc - zaczęłam niepewnie.- Moja kultura nie jest prosta. Pełno w niej zawiłości i zagadek. Inni podchodzą do nas - tych którzy ją wyznają z rezerwą i strachem. Wiele jest rytułałów i innych tego typu rzeczy. Ten kto ją wyznaje nazywa się Ihmae de rasaro. W moim języku znaczy to żywa śmierć. Mój lud wyznaje boginie śmierci i ognia - Ismene. Tylko jej jesteśmy posłuszni choć występuje ona w różnych aspektach. Trzeba wiedzieć co jest dobre a co złe. Bo jeżeli nie będziesz dobrze służyć Ismenie twoje życie zamieni się w śmierć z wiecznymi torturami . Tak brzmi pierwsze przykazanie w księdze arcybikupów asmańskich. To oni odprawiają wszystkie obrzędy.
-Jakie naprzykład?-spytała.
-Jakie? Kiedy miałam pół roku wypalili mi na łopatce znak naszej bogini.
Uważają, że to chroni przed nieszczęściem. Szkoda, że nie widziałaś ich zdziwienia kiedy zobaczyli że już taki mam. Od tamtej pory uważano mnie za przeklętą. Jako kary zawsze stosowane były bicie biczem po plecach czy podtapianie i inne tego typu rzeczy. Wiele wilcząt wtedy zginęło i ginie do teraz. Moja kultura nie jest prosta a to co ci opowiedziałam to jedynie ułamek tego co wiem i tego co przeżyłam. Myślisz, że urodziłam się ślepa? Nie to kolejna kara. Przekleństwo mojego ludu które jest wieczne i niezniszczalne. Nasza wiara wyniszcza nas od środka. Robimy się twardzi, odporni na ból i nieczuli. Nieszczęście innych to dla mnie codzienność bo tak mnie wychowano. I powiem ci teraz coś szczerze naprawdę nie chciałam robić i widzieć niektórych rzeczy. Bo były naprawde okrutne ale w pewnym momencie nawet na nie przestałam reagować. I wiesz co traktuje cie chyba troche jak przyjaciółke bo nikomu innego tego nigdy nie powiedziałam. Czy masz jeszcze jakieś pytania?
Wszystko to powiedziałam zimnym, bezparwnym tonem. Jakby wypranym z wszystkiego. Nie lubiłam o tym rozmawiać.
<Tyv?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz