- Hej, czy to ty jesteś Alex? -zapytał mnie jakiś wilk.
- Tak. O co chodzi?
- Tyvsa poprosiła mnie, bym przekazał ci wiadomość, że chcę ciebie i Elenę widzieć w jej komnacie, najszybciej jak to możliwe. Ciekawiło mnie co Tyvsa ma nam do powiedzenia.
- Aha, okej. Dzięki. -mruknąłem do niego. Poszedłem do pokoju Eleny. Przez chwilę stałem przy jej drzwiach. Szczerze, to bałem się ją obudzić. Wczoraj miała ciężki dzień i pewnie jest zmęczona. Potem zganiłem się za takie myśli i zapukałem do drzwi. Prawie od razu usłyszałem jej głos:
- Proszę, otwarte. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Elena leżała na łóżku i kończyła przecierać oczy. Moje serce od razu zaczęło szybciej bić. Fascynowało mnie, jak wiązki światła odbijały się od jej sierści, jak jej piękne zielono-niebieskie oczy na mnie patrzyły, jak jej kolczyki ozdabiały jej ucho. ,, Ja się chyba zakochałem.” pomyślałem z przerażeniem. Szybko się otrząsnąłem. Przekazałem jej wiadomość:
- Tyvsa chce ciebie i mnie widzieć.
- Jasne, już idę. Wstała i przeszła obok mnie. Pachniała trochę, jak cynamon, a trochę jak las sosnowy. Była to bardzo przyjemna woń. ,, Muszę to dodać do listy rzeczy, które w niej uwielbiam." pomyślałem z pożałowaniem dla samego siebie.
- Jak myślisz, czemu nas zawołała? -zapytała się mnie. Zastanowiłem się nad tym na chwilę. - Chyba chce nam coś zakomunikować. Albo ci podziękować.
- Niby za co? -uśmiechnęła się.
- No bo jej pomagałaś.. no wiesz, przy czym.
- Ty też. Nie badź taki skromny. -Żartobliwie mnie szturchnęła.
- Ja tylko przyniosłem ręczniki. To ty odwaliłaś całą robotę.
- No fakt. Nic nie zrobiłeś.
- Ej, aż przyniosłem ręczniki. -Roześmiała się. Stanęliśmy przy drzwiach komnaty Tyvsy. Zapukałem. Jakaś służąca otworzyła nam drzwi. Weszliśmy do środka. Tyvsa z jasnobrązowym wilczkiem leżeli na łóżku. Nie przysłuchiwałem się zbytnio ich rozmowie. Powiedziałem tylko dzień dobry. Coś nie dawało mi spokoju.
- Gdzie drugi szczeniak? -zapytałem. Dokładnie pamiętałem, że Tyvsa miała bliźniaki. Tu był tylko jeden.
- Z Makim... w Henhold -powiedziała cicho.
- Czyli w? -dopytywałem się.
- Podziemiach, tam gdzie trafiają zmarli.
-Czemu?- Elena była przerażona.
-Musiałam jednego dać stąd daleko... z resztą to tam będę potem mieszkać, to Demetire, zostanie bez matki nie Nico- zrobiła pauzę i spojrzała na małą.-Nie mówicie nikomu, że Nico w ogóle istniał, tak będzie dla wszystkich najlepiej. Znowu się wyłączyłem. Nie mogłem tego zrozumieć. Tyvsa, Alfa i na dodatek bogini, musi porzucić swoje dziecko. Te słowa nie pasowały do siebie. Ale ona ją kochała. To było widać w jej spojrzeniu. Jak można być tak okrutnym i porzucić swoje dziecko? Byłem wściekły. A zarazem smutny.
- Nie powinnaś tego robić. -powiedziałem. Elena rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Ale czego? -zapytała Tyvsa.
- Nie powinnaś ich rozdzielać. Nie pomyślałaś, że to może być klątwa? - Klątwa? - spytała Elena. Kiwnąłem potakująco głową.
- Klątwa. -powtórzyłem. - Może właśnie, gdy ich rozdzielisz to zniknie słońce i księżyc. Może właśnie przypięczętujesz naszą przyszłość, tym krokiem.
- Co ty mówisz? -spytała Tyvsa. Z mojej twarzy, aż bił wewnętrzny smutek.
- Może twoi ci o tym nie powiedzieli? Może właśnie Nico i Demetire muszą być blisko, by nauczyć się panować nad mocą.
- Nie patrzyłam na to z tej strony. -Tyvsa też bardzo chciała zatrzymać Deme przy sobie. Coś mnie tchnęło. Podszedłem do malutkiej, usiadłem koło niej i pocałowałem ją w jej małą główkę. Deme uśmiechnęła się przez sen. Powiedziałem bezgłośnie:
- Ja cię nigdy nie opuszczę. Nigdy. Spojrzałem na Tyvsę. Moje spojrzenie było stalowe.
- Nie mam nic więcej do powiedzenia. Odsunąłem się od łóżka i wyszedłem. Elena rzuciła mi pełne dezorientacji spojrzenie. Złość wyparowała. Teraz pozostał bezkresny smutek. Już miałem skręcić w następny korytarz, gdy usłyszałem:
- Alex! Zaczekaj! Zatrzymałem się i odwróciłem głowę. Podbiegła do mnie Elena.
- Co się stało? -zapytała mnie.
- Nic. Zacisnąłem usta. Nie chciałem jej podburzać. Najchętniej bym teraz wykrzyczał, jaka to Tyvsa jest głupia, okropna i bezduszna. Ale nie zrobiłem tego. W głębi duszy wiedziałem, że taka nie jest.
- Gdzie idziesz? -spytała. Widać było, że przeróżne pytania cisną jej się na usta, ale nie chciała się narzucać. Wzruszyłem ramionami. - Chcę się przejść. Ochłonąć.
- Możemy pójść nad Zatokę Megan I. Podobno świeci tam słońce.
- Słońce? Prawdziwe, gorące słońce? -nie wierzyłem. Elena z uśmiechem pokiwała głową.
- To idziemy?
- Jasne. Tylko muszę coś jeszcze zrobić. -powiedziałem. Musiałem o coś zapytać Tyvsę. Zapukałem do pokoju. Ktoś otworzył. W środku Tyvsa z Makim. Nie przejmowałem się nim.
- Tyvso, chcę zostać ojcem chrzestnym Demetire. -oznajmiłem. Tyvsa miała zaskoczoną minę.
- Ja.. ja się nad tym jeszcze nie zastanawiałam. Muszę to przemyśleć.
- Jasne. Jakby coś to będę z Eleną. Wyszedłem i dołączyłem do Eleny.
- Chodźmy zobaczyć to słońce.
<Tyvsa? Mogę zostać ojcem chrzestnym? Elena, co się stało w tej zatoce?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz