piątek, 9 stycznia 2015

Od Alex'a- c.d Eleny

Wstałem o dość wczesnej porze. Przez chwilę kręciłem się po pokoju. Nie wiedziałem co robić. W końcu miałem dość chodzenia bez celu i wyszedłem z pokoju. Idąc korytarzami patrzyłem na obrazy na ścianach. Były naprawdę niesamowite. Chociaż nie jestem wielkim znawcą sztuki, to te malunki zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Zatrzymałem się gwałtownie. Ten obraz. Przecież to niemożliwe. Ale jednak. Na obrazie był namalowany wilk. Unosił się wśród gwiazd. Nad jego głową krążyły Słońce i Księżyc. Podpisane: Strażnik Słońca i Księżyca. Anonim. Nie wierzyłem własnym oczom. Czyli jednak istniała jedna osoba, która panowała nad tymi dwoma rzeczami. Potem przemknęło mi przez myśl, że może był to wymysł autora. Jednak serce mówiło inaczej. 
- Hej, czy to ty jesteś Alex? -zapytał mnie jakiś wilk. 
- Tak. O co chodzi? 
- Tyvsa poprosiła mnie, bym przekazał ci wiadomość, że chcę ciebie i Elenę widzieć w jej komnacie, najszybciej jak to możliwe. Ciekawiło mnie co Tyvsa ma nam do powiedzenia. 
- Aha, okej. Dzięki. -mruknąłem do niego. Poszedłem do pokoju Eleny. Przez chwilę stałem przy jej drzwiach. Szczerze, to bałem się ją obudzić. Wczoraj miała ciężki dzień i pewnie jest zmęczona. Potem zganiłem się za takie myśli i zapukałem do drzwi. Prawie od razu usłyszałem jej głos: 
- Proszę, otwarte. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Elena leżała na łóżku i kończyła przecierać oczy. Moje serce od razu zaczęło szybciej bić. Fascynowało mnie, jak wiązki światła odbijały się od jej sierści, jak jej piękne zielono-niebieskie oczy na mnie patrzyły, jak jej kolczyki ozdabiały jej ucho. ,, Ja się chyba zakochałem.” pomyślałem z przerażeniem. Szybko się otrząsnąłem. Przekazałem jej wiadomość: 
- Tyvsa chce ciebie i mnie widzieć. 
- Jasne, już idę. Wstała i przeszła obok mnie. Pachniała trochę, jak cynamon, a trochę jak las sosnowy. Była to bardzo przyjemna woń. ,, Muszę to dodać do listy rzeczy, które w niej uwielbiam." pomyślałem z pożałowaniem dla samego siebie. 
- Jak myślisz, czemu nas zawołała? -zapytała się mnie. Zastanowiłem się nad tym na chwilę. - Chyba chce nam coś zakomunikować. Albo ci podziękować. 
- Niby za co? -uśmiechnęła się. 
- No bo jej pomagałaś.. no wiesz, przy czym. 
- Ty też. Nie badź taki skromny. -Żartobliwie mnie szturchnęła. 
- Ja tylko przyniosłem ręczniki. To ty odwaliłaś całą robotę. 
- No fakt. Nic nie zrobiłeś. 
- Ej, aż przyniosłem ręczniki. -Roześmiała się. Stanęliśmy przy drzwiach komnaty Tyvsy. Zapukałem. Jakaś służąca otworzyła nam drzwi. Weszliśmy do środka. Tyvsa z jasnobrązowym wilczkiem leżeli na łóżku. Nie przysłuchiwałem się zbytnio ich rozmowie. Powiedziałem tylko dzień dobry. Coś nie dawało mi spokoju. 
- Gdzie drugi szczeniak? -zapytałem. Dokładnie pamiętałem, że Tyvsa miała bliźniaki. Tu był tylko jeden. 
- Z Makim... w Henhold -powiedziała cicho. 
- Czyli w? -dopytywałem się. 
- Podziemiach, tam gdzie trafiają zmarli. 
-Czemu?- Elena była przerażona. 
-Musiałam jednego dać stąd daleko... z resztą to tam będę potem mieszkać, to Demetire, zostanie bez matki nie Nico- zrobiła pauzę i spojrzała na małą.-Nie mówicie nikomu, że Nico w ogóle istniał, tak będzie dla wszystkich najlepiej. Znowu się wyłączyłem. Nie mogłem tego zrozumieć. Tyvsa, Alfa i na dodatek bogini, musi porzucić swoje dziecko. Te słowa nie pasowały do siebie. Ale ona ją kochała. To było widać w jej spojrzeniu. Jak można być tak okrutnym i porzucić swoje dziecko? Byłem wściekły. A zarazem smutny. 
- Nie powinnaś tego robić. -powiedziałem. Elena rzuciła mi pytające spojrzenie. 
- Ale czego? -zapytała Tyvsa. 
- Nie powinnaś ich rozdzielać. Nie pomyślałaś, że to może być klątwa? - Klątwa? - spytała Elena. Kiwnąłem potakująco głową. 
- Klątwa. -powtórzyłem. - Może właśnie, gdy ich rozdzielisz to zniknie słońce i księżyc. Może właśnie przypięczętujesz naszą przyszłość, tym krokiem. 
- Co ty mówisz? -spytała Tyvsa. Z mojej twarzy, aż bił wewnętrzny smutek. 
- Może twoi ci o tym nie powiedzieli? Może właśnie Nico i Demetire muszą być blisko, by nauczyć się panować nad mocą. 
- Nie patrzyłam na to z tej strony. -Tyvsa też bardzo chciała zatrzymać Deme przy sobie. Coś mnie tchnęło. Podszedłem do malutkiej, usiadłem koło niej i pocałowałem ją w jej małą główkę. Deme uśmiechnęła się przez sen. Powiedziałem bezgłośnie: 
- Ja cię nigdy nie opuszczę. Nigdy. Spojrzałem na Tyvsę. Moje spojrzenie było stalowe. 
- Nie mam nic więcej do powiedzenia. Odsunąłem się od łóżka i wyszedłem. Elena rzuciła mi pełne dezorientacji spojrzenie. Złość wyparowała. Teraz pozostał bezkresny smutek. Już miałem skręcić w następny korytarz, gdy usłyszałem: 
- Alex! Zaczekaj! Zatrzymałem się i odwróciłem głowę. Podbiegła do mnie Elena. 
- Co się stało? -zapytała mnie. 
- Nic. Zacisnąłem usta. Nie chciałem jej podburzać. Najchętniej bym teraz wykrzyczał, jaka to Tyvsa jest głupia, okropna i bezduszna. Ale nie zrobiłem tego. W głębi duszy wiedziałem, że taka nie jest. 
- Gdzie idziesz? -spytała. Widać było, że przeróżne pytania cisną jej się na usta, ale nie chciała się narzucać. Wzruszyłem ramionami. - Chcę się przejść. Ochłonąć. 
- Możemy pójść nad Zatokę Megan I. Podobno świeci tam słońce. 
- Słońce? Prawdziwe, gorące słońce? -nie wierzyłem. Elena z uśmiechem pokiwała głową. 
- To idziemy? 
- Jasne. Tylko muszę coś jeszcze zrobić. -powiedziałem. Musiałem o coś zapytać Tyvsę. Zapukałem do pokoju. Ktoś otworzył. W środku Tyvsa z Makim. Nie przejmowałem się nim. 
- Tyvso, chcę zostać ojcem chrzestnym Demetire. -oznajmiłem. Tyvsa miała zaskoczoną minę. 
- Ja.. ja się nad tym jeszcze nie zastanawiałam. Muszę to przemyśleć. 
- Jasne. Jakby coś to będę z Eleną. Wyszedłem i dołączyłem do Eleny. 
- Chodźmy zobaczyć to słońce.


<Tyvsa? Mogę zostać ojcem chrzestnym? Elena, co się stało w tej zatoce?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz