poniedziałek, 12 stycznia 2015

Od Alex'a- c.d Zero i Tyvsy

Gdy wychodziliśmy z Zatoki, byłem... cóż, trudno określić to uczucie. Czułem jakby ta chwila mi umykała. Jakbym właśnie stracił coś ważnego. Jednak również nie mogłem się doczekać odpowiedzi Tyvsy. Nadałem temu pochodowi szybkie tempo. Posłaniec, trochę zaniepokojony słowami Eleny, że potrzebuję eskorty, bacznie mnie obserwował. Miałem wielką ochotę zrobić mu psikusa, ale darowałem sobie tej przyjemności. Facet mógłby paść na zawał. Grzecznie szedłem przed siebie. Basior odprowadził mnie pod same drzwi do komnaty Tyvsy.
,,Taaa, bo jeszcze ucieknę."pomyślałem z sarkazmem. Wszedłem do środka. Alfa leżała przy małej, która się już obudziła. Tyvsa spojrzała na mnie z dezaprobatą.
- A zapukać to nie łaska?
- Wybacz, tak często tu jestem, że wydaje mi się, jakby to był mój pokój. -odparłem niemiło.
- Jak tam randka z Eleną? -zapytała. Doskonale grała na moich nerwach.
- To nie była randka.
- Jasne... Jasne.
Spojrzała mi prosto w oczy. Poczułem swędzenie w tyle głowy.
- Co robisz? -zapytałem zaniepokojony.
- Nic, nic.
Odwróciła wzrok. Na jej pysku odmalował się szeroki uśmiech.
- Zastanowiłam się nad twoją propozycją. Wiesz, o byciu ojcem chrzestnym. Nie był to łatwy wybór. W końcu znam cię tylko od 2 dni. Niecałych.
Ze zniecierpliwością czekałem na to co powie. Tak bardzo mi na tym zależało.
- Ale.. pozwolę ci zostać ojcem chrzestnym.
Demetire patrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi, małymi oczkami. Podeszłem do niej i uśmiechnąłem się. Mała niepewnie stanęła na tylne łapki, a przednie położyła mi na nosie. Popiskiwała cichutko. Jeszcze nie umiała mówić. Ale i tak zrozumiałem, że się cieszy.
- Przynajmniej wiem, że jesteś zdolny do miłości. -powiedziała do mnie Tyvsa. Spojrzałem na nią i nietrudno było dodać dwa do dwóch.
- Czytałaś mi w myślach, prawda? -spytałem z rezygnacją. Pokiwała potakująco głową.
- Spokojnie, nie powiem jej. -zapewniła mnie. Nie byłem tego na sto procent pewien, ale postanowiłem jej zaufać. Westchnąłem ciężko.
- Pa, Deme. Niedługo się zobaczymy. -mruknąłem do małej. Wstałem.
- Do zobaczenia, Alexie. Mam na dzieje, że ci się poszczęści. -rzekła Tyvsa. Rzuciłem jej poirytowane spojrzenie.
- Daruj sobie te aluzje. Cześć. -rzuciłem. Poszedłem szukać Eleny. Najpierw sprawdziłem, czy nadal jest nad zatoką. Nie było jej tam. Popytałem o nią trochę w okolicy i dowiedziałem się, że poszła na Plażę. Wyszedłem na piasek. Elena rozmawiała z jakimś basiorem. Od razu poczułem zazdrość. Nie jest to zbyt rycerskie odczucie, ale nic nie mogłem na to poradzić. Szybko do nich podszedłem.
-Elan, szukałem cię.-oznajmiłem, podchodząc do Eleny. -Co tu robisz?
-Wybrałam się na plaże, jak widzisz. -odpowiedziała beszczelnie.
-Kto to?-spytałem. Jego czerwone oczy patrzyły na mnie. Przeszedł mnie lekki dreszcz.
-A właśnie przedstawię was sobie.-powiedziała Elena.-Alex to jest Zero. Zero to jest Alex.
Wyciągnął łapę w moją stronę. Uścisnąłem ją.
-Miło mi-uśmiechnął się do mnie. Może źle go oceniłem? Zazdrość jednak pozostała.
-Mi też jest miło.-odwzajemnił uśmiech-Skąd się znacie?
-Pamiętasz jak poszedłeś po jedzenie?-spytała się mnie, ja przytaknąłem.-To wtedy właśnie poznałam Zero.
- A. -mruknąłem pod nosem. Zostawiłem ją zaledwie na chwilę, a już zawarła nowe znajomości. Szybka jest.
- A wy skąd się znacie? -zapytał się Zero. Odpowiedziałem pierwszy:
- Poznaliśmy się przedwczoraj. Elena mnie uratowała przed spłonięciem.
- Nieprawda. -zaprotestowała.
- To najszczersza prawda.
- To że umiem czytać aurę, nie znaczy, że cię uratowałam. Ja tylko powiedziałam prawdę. Nie lubię kłamać. -zaoponowała.
- Ale dowiedziałem się jednej rzeczy. -powiedział Zero. - Naprawdę masz na imię Elena, różo.
- Alex, wydałeś mnie. -rzuciła z uśmiechem. Zirytowało mnie jak Zero powiedział na nią róża. A ona jeszcze nie zaprotestowała!
- Wiem na przykład, że jesteś na coś zły. -powiedziała do mnie. Dopiero po chwili zorientowałem się znaczenia tych słów. I jaką by tu wymyślić wymówkę?
- Może troszkę. -próbowałem grać na czas.- Zdenerwowałem się szukaniem ciebie.
Raczej nie była przekonana. Dopiero teraz wpadłem na to, że mogła zobaczyć to, że kłamię. To był wielki minus zadawania się z czytaczką aur.
- Straszny z ciebie kłamca, Alex. Ale nieważne. Później to z ciebie wyciągnę. -powiedziała.
- A co niby czuje twój kolega? -spytałem. Z naciskiem na TWÓJ. Spojrzała na Zero. Wymienili spojrzenia. Elena lekko przytaknęła. Zero odpowiedział jej spojrzeniem pełnym ulgi.
- Szczerze, to nie wiem. Ma taki kolor, którego jeszcze nie znam. -skłamała. Nie musiałem umieć czytać aur, by wiedzieć, że to zrobiła.
- Może już chodźmy. -powiedziała do mnie.
- Co ty? Jesteś jego niańką? -spytał Zero.
- Można tak powiedzieć. Tyvsa mu nie ufa, więc ja mam go nadzorować. -odpowiedziała. Trochę było mi głupio, że daję się niańczyć.
- Cześć, Zero. Może się jeszcze spotkamy. -rzuciłem. Nawet ja czułem, że zabrzmiało to nieszczerze. Mimo to, że to nie była jego wina, to czułem, że go nie lubię.
- Jasne. Elena, mogę cię jeszcze na słówko? -zwrócił się do Eleny.
- Dobrze. Alex, idź już. Dogonię cię. -poprosiła. Odchodziłem powoli. Próbowałem stąpać, jak najciszej, by usłyszeć ich rozmowę. Od razu zaczęli mówić.
- Dziękuję. Nie chcę, by wszyscy to wiedzieli.-rzekł Zero.
- Ja też bym na twoim miejscu nie chciała. Ale to jest niepokojące. Ty chociaż wiesz co się z tobą dzieje?
- Nie. To się nigdy nie zdażało.
- Przyjdź do mnie po obiedzie. Spróbuję ci pomóc. Jakieś testy, czy coś.
- Nie chcę ci się narzucać.
- I tak bym się nudziła, a tak mam co robić.
- Dobrze. Chyba.
- Nie przesadzaj. Ja nie gryzę. Oczywiście, do czasu.-Uśmiechnęła się.
- I tak nie wierzę w to co mówisz. -odparł, również z uśmiechem. Głosy zaczęły robić się coraz bardziej niewyraźne. Gdy już nic nie słyszałem, to odwróciłem się i zawołałem Elenę.
- Jasne, już idę. -odkrzyknęła. Pożegnała się z Zero i podbiegła do mnie. Skierowaliśmy się w stronę twierdzy. Ocena końcowa:
Miły, uśmiechnięty wilk, ale i tak go nie lubię.


<Ciąg dalszy Eleny i Zero>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz