-Nie odchodź mała, nie ma po co, sen jest dla słabych, a życie dla silnych- przewróciłam oczyma i odwróciłam się na drugi bok, udając, że nie usłyszałam jego nalegania- Elisiu, pobudka. Słońce wstało, a wraz z nim powinnaś wstać też ty, aby zaćmić jego blask- prychnęłam na to co usłyszałam i rozśmieszyła mnie, to że rozpoznałam ten głos. Jak mógł być tak głupim, żeby tu przyjść, gdy wszyscy mieszkańcy tego miejsca chcą go zabić Usiadłam na łóżku.
-Do jasnej cholery, Mars, ogarnij się- przed mną pojawił się czerwony basior, uśmiechał się do mnie.
-Nie mogę przywitać się z moją ulubioną podwładną
-Nie- odpowiedziałam krótko, Bóg skrzywił się na moje słowa, a ja tylko pewnie spojrzałam w jego naiwne oczy. Uważał mnie za wierną, głupi. Miałam być jego informatorką, a to on nieświadomie stał się moim informatorem. Okłamywanie go było takie proste. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam w jego stronę. Gdy wtuliłam się w jego futro, rozluźnił się.
-Już się bałem, że się obraziłaś- zaśmiałam się
-Od kiedy obchodzą cię moje uczucia?
-Od zawsze... nawet nie wiesz jak bardzo jestem o ciebie zazdrosny, kiedy jesteś z Okami'm- spojrzałam na niego spod łba
-Między nami nic nie jest i nie będzie
-Między mną a tobą, czy między nim a tobą- znów się zaśmiał, miał dziś dziwnie dobry humor
-Między mną a tobą, z resztą w jego wypadku też- westchnęłam i ostentacyjnie przewróciłam oczami. Na co basior uśmiechnął się szeroko.
-Nadal jak księżniczka
-Tego nie da się chyba pozbyć- zmieniłam się w człowieka, aby uczesać włosy. Nie chciałam potem paradować w potarganej fryzurze, bo byłam zbyt leniwa żeby się rano uczesać. Chwyciłam za szczotkę i przysiadłam na fotelu, który miałam w kącie komnaty. Zaczęłam rozczesywać wszystkie kołtuny, które po mimo tego iż moja ludzka postać była przez noc uśpiona, pojawiły się na mojej głowie. Nigdy nie pojmę tego w jaki sposób to się dzieje. Poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce. Odwróciłam głowę niepewnie do tyłu.
-Cii- uspokoił mnie Mars, który za mną stał. Widziałam go w ludzkiej postaci dopiero po raz drugi, ale byłam pewna że to on. Jego nie da się z nikim pomylić. Bóg chwycił moją twarz w swoje ręce i jak gdyby nigdy nic, pocałował mnie w usta. Wytrzeszczyłam oczy w zdumieniu. Gdy udało mi się (prawie) poukładać myśli odsunęłam się od niego. Trochę tego żałowałam, bo całował całkiem nieźle...
-Mówiłam ci już- spojrzałam na niego z wyrzutem. W jego oczach widać było gniew. Jak ja mam kogoś takiego pokochać, jak się na mnie wścieka, że odrzuciła jego pocałunek? Czy on jest poważny?
-Mi nikt nie odmawia- powiedział to i zniknął, tak po prostu rozpłynął się w powietrzu. Jakim on jest błaznem, debilem i Sun jeden wie jeszcze czym! Jak może być tak arogancki i ślepy!? Niby jest bogiem i wie wszytko, a przed chwilą podwalał się do zdrajczyni, która konspiruje przeciwko niemu od... zawsze! Wściekła na całe to zdarzenie odłożyłam szczotkę na fotel, a sama zmieniłam się w wilka, aby iść pobiegać. Szybko wydostałam się z zamku i ruszyłam w stronę SZ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz