Gdy wróciliśmy do zamku, mój umysł szukał już różnych sposobów, by pomóc Zero. Alex coś do mnie mówił, ale ja jednym uchem wpuszczałam, a drugim wypuszczałam. Alex zdawał się tego nie zauważać. Wystarczyło mu tylko potakiwać w odpowiednich momentach. Nagle straciłam wątek.
- Co myślisz o polityce tostów i o wojnie między żabą a kapucynką? -Zapytał. Kapucynka? Co on do mnie mówi?
- Czekaj, co?
- Sprawdzam czy mnie słuchasz. Już od 3 minut mówię bezsensowne rzeczy, a ty w ogóle nie reagujesz. Coś się stało?
Przez chwilę zastanawiałam się co by mu powiedzieć. W końcu zignorowałam to pytanie. Nie potrafiłam znaleźć wiarygodnego kitu. Potem szliśmy w milczeniu. Dosłownie czułam jego wzrok, gdy co chwilę na mnie spoglądał. Odprowadziłam go do jadalni. Było to duże, przestronne pomieszczenie z mnóstwem puf, stołów i ław. Nie mogło oczywiście zabraknąć słynnego szwedzkiego stołu. Podobno był to pomysł Okamiego. Nie wygląda na bystrego. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Podeszłam do jednej z kucharek i poprosiłam o jedzenie do pokoju. Alex spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie jesz ze mną?-spytał. Zaprzeczyłam ruchem głowy. Wymigałam się bólem głowy. Nie umiem kłamać i nie lubię, więc raczej słabo mi to wyszło. Z kwaśną miną usiadł koło jakiegoś wilka. Śledził mnie wzrokiem póki nie wyszłam z sali. Najpierw poszłam do Rhydiana. Pożyczył mi kilka książek na temat różnych zdolności. Wzięłam je do pokoju i zaczęłam pilnie studiować. Służąca weszła do pokoju.
- Eleno, przeniosłam ci twój posiłek. Czy coś dla ciebie jeszcze zrobić?
Już miałam ją odprawić, gdy wpadłam na pomysł.
- Tak. Czy mogłabym cię prosić o próbki wody?
- Wody? - Nie zrozumiała mnie.
- Tak. Ale z różnych zbiorników. Z Morza Księżycowego, z jeziora, pitną i z innych.
Była to dość niecodzienna prośba, ale wilczyca zgodziła się bez szemrania. Nadgryzłam trochę królika w jagodach. Muszę to przyznać. Kuchnie mają tu na zdecydowanie wysokim poziomie. O wiele lepiej smakował niż surowy. Czytałam właśnie ,, Pradawne moce ", gdy do drzwi ktoś zapukał.
- Proszę. -Powiedziałam. Zero wszedł do środka. Miał trochę niepewny wyraz twarzy.
- Cześć. -Wybąkał. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- Łatwo trafić?-zapytałam, odkładając książkę.
- Popytałem tu i tam i oto jestem. -Lęk zaczął go opuszczać. Znowu zachowywał się normalnie.
- To dobrze. Będę mogła zacząć moje eksperymenty.
- Tylko mam nadzieję, że nie jesteś szalonym naukowcem.
- Nic nie obiecuję. -Odparłam. Podałam mu jedną z ksiąg.
- Czytaj. Jak coś znajdziesz to mów.
Przez następną godzinę w totalnej ciszy czytaliśmy lektury. W końcu przyszła służąca z wodą. Od razu ją odprawiłam. Spojrzałam na Zero.
- Teraz ta mniej przyjemna część spotkania. To są próbki z różnych zbiorników wodnych. Będziemy musieli sprawdzić czy wszystkie cię parzą.
- To nie ty się poświęcasz.-jeknął. Przelałam wody do małych miseczek. Zero po kolei wkładał łapy do próbek. Parzyła go tylko woda z Morza Księżycowego.
- Ale czemu tak się dzieje? -Zapytał z rozpaczą. Delikatnie smarowałam mu łapę maścią chłodzącą.
- Gdybym to ja wiedziała.
<Zero>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz