Czarna ciecz powoli odpływała. Wyglądałam normalnie, wreszcie. Ciemno przed oczami. Zobaczyłam koniec. Śmierć, ogień, ból i śmiech. Złowieszczy. I ofiarę ,o której mówiły delfy. Bez niej nic się nie obudzi... chyba. Mars musi za coś przeprosić... coś usiało zostać mu wybaczone. Scena z mitologii azteków- ofiara ,aby słońce się wzniosło. Bogowie odebrali sobie życie ,aby śmiertelnicy mogli żyć... I głos szorstki... zły. Możecie to zmienić. Oddaj się... jesteś moją własnością. Nie oprzesz się pokusie. Upadłam z pluskiem. Wadera próbowała mnie wyłowić. Ona wiedziała co czuję... była zagrożeniem. Wpłynęłam w ziemię. Stała chwilę zaskoczona po czym zabrała wody. Przeklętej... nie! O co chodzi... Mars nie dosięgnął mnie w niej. Ona zatrzyma ogień... tylko ona. Ciemność dawała się we znaki. Traciłam widoczność. Zbyt głęboko. Dotarłam wyżej. Słuchałam chwilę ich rozmowy. Wadera była Alfą... Za dużo czasu pod ziemią. Tu oddycha się gorzej niż w wodzie...
Muszę wyjść. Wypadłam z ziemi. Wadera zaskoczona rzuciła się na mnie łapiąc za kark ,jednak szybko wyswobodziłam się ze śmiertelnego uścisku. Biegłam bezmyślnie na przód. Wpadłam na czarno-czerwonego basiora.
-Ogień...-wyszeptałam tylko z trudem maskując strach. Basior rzucił się na mnie jednak ,gdy tylko jego ciało dotknęło mojej mokrej sierści zaczął zwijać się z bólu. Stanęłam przed wyborem. Uciekać ,albo pomóc. Ciekawe ,czy mam skłonności samobójcze ,że zawszę wybieram to co może mnie zabić... Złapałam go za skórę na karku zaczęłam wlec za sobą. Stanęłam oko w oko z Alphą ,basiorem od Marsa i waderą czującą aurę. Ta ostatnia spojrzała na wijącego się z bólu od wodnych obrażeń basiora skoczyła ku niemu. Mnie po chwili przygniótł ciężar drugiego basiora.
-Jak uciekłaś?! -warknął wściekle.
<Tyvsa, Elena, Zero, Alex?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz