Stałam pośrodku płonącego więzienia. Tam spędziłam ile... 300 lat. Z czymś takim trudno się pogodzić. Jednak wiedziałam ,że to on.
-Zostawisz mnie wreszcie do cholery?!
-O cóż za miłe spotkanie droga panno. Ładnie to tak odzywać się do wybawiciela? Dodatkowe 300 lat to nie mało.
-Przecież mój mózg był uśpiony , kretynie!
- Och jej poczułem się urażony.- powiedział z litością. Pogrywał sobie ze mną.
- Zostaw mnie wreszcie. Nie masz ze mną nic wspólnego!-krzyczałam czując się bezsilna.
-Widzę ,że staruszek Neptun nie pozwolił Ci w pełni pokazać na co cię stać.-powiedział wyniośle.- taka dobra wojowniczka , szkoda ,że nie moja córeczka- powiedział z udawanym żalem.
- O co chodzi?!- byłam zdezorientowana. Boga nie było widać , a głosu nie dało się namierzyć.
-Masz niezły zaszczyt rozmawiać z Bogiem , ale przypominam , że w nie śnie też możesz umrzeć. Zresztą wszystko w swoim czasie.
- Błagam zostaw mnie! -powiedziałam dusząc się od gorąca.
-Jesteś na tyle głupia ,że uważasz iż chodzi o Ciebie. Przyznam uprzykrzanie Ci życia jest zajęciem przyjemnym , ale nie mam czasu na to. Ciebie nie da się zniewolić. Ojczulek Cię broni. Znajdę sobie przekaźnika w waszej watasze. -powodzenia tych słowach ogień zaczął gasnąć ,a ja upadła na ziemię.
<Tyvsa, Zero , Alex ,Elena?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz