No cóż, delfy-dzięki, ledwo żywa przez idiotyczny ,,dar" rozpętałam kłótnię między wilkami. Spalona skóra, futro wszystko piekło ,a ból był nie do wytrzymania. Postanowiłam wyjść. Podniosłam się na poparzonych łapach i odeszłam. Nikt zbytnio nie przejął się tym co robię... pięknie. Wdarłam się na teren obcej watahy ,wznieciłam kłótnię między jej członkami i powiadomiłam wilczycę o ... chwila o co chodziło... ,a o wysłaniu jej dzieci /dziecka na wojnę... Na domiar złego nie jestem jeszcze członkiem stada ,więc mogą mnie bezkarnie zabić... Chwila czy ja się użalam nad sobą..? Ból był nie do wytrzymania. Zobaczyłam ,że wilki wychodzą z miejsca kłótni. Spiesz się, nakazywał mi mózg. Nagle stanęłam jak wryta... woda. No tak co w tym niezwykłego. Dla większości to zwykła ciecz jednak ona... jest częścią mojej duszy? Boże jak to idiotycznie brzmi..! Jednak ona była inna ,tak czysta przejrzysta ,ale dawało się w niej wyczuć coś innego. Przyciągającego. Zawierała w sobie jakby magię czegoś czego nie czułam od dawna. Słońca. Włożyłam do niej łapę. Ból się wzmógł ,a z oparzenia wypłynął... węgiel... To jest k*r*d* niedorzeczne. Wyciągnęłam bryłkę z wody. Rozpadła się. Nie ważne. Ból w łapie ustał. Czyściła obrażenia szybciej ,ale bardziej boleśnie. Cóż ,chyba wolę nie wyglądać jak niedopieczony królik. Weszłam głębiej. Okrzyk bólu sam wyrwał mi się z piersi.
-Co ty robisz?!-usłyszałam.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz