-Tyvsa!Tyvsa!- po korytarzu słychać było głos Maki'ego, musiał mnie szukać. Nagle wyłonił się zza zakrętu i gdy mnie spostrzegł zobaczyłam na jego pysku ulgę- masz przesrane- powiedział do mnie, a ja spojrzałam na niego z dezorientacją. Ostatnio przecież byłam grzeczna, nawet na nikogo nie krzyczałam.
-Bo?
-Zabiłaś strażników- przewróciłam oczami
-Nawet ty mnie oskarżasz- zrobiłam pauzę, głośno odetchnęłam- Maki, co z tobą?
-No bo kurde, idę sobie korytarzem a tu ciała, stos ciał i to całych w lodzie, a kto lubi zabijać i ma moc wody, TY
-Litości- ruszyłam w stronę z której przybiegł, aby zobaczyć co nim tak wstrząsnęło. Nigdy mnie o nic nie oskarżał i zawsze był po mojej stronie... gdy znaleźliśmy się blisko, bramy wyjściowej, podkreślmy to znaleźliśmy, bo oczywiście po co puścić mnie samą... Nie, nie poradzę sobie. Moim oczom ukazały się ciała wilków, każde z nich lekko pod mrożone. Wokół było chłodno, czuć było że zrobił to ktoś, kto nie do końca kontroluje swoją moc. Podeszłam do jednego ze strażników i machnęłam nad nim łapą. Przed moimi oczami ukazał się obraz jego śmierci, zobaczyłam jak woda dostaje się do jego nozdrzy i zamarza, a potem jak drugi strażnik kończy tak samo. Zobaczyłam tylko rozmazany kształt napastnika, ale od razu wiedziałam, że to Pat. Przymknęłam oczy, aby znów widzieć to co jest przed mną. Odwróciłam się do tyłu i uśmiechnęłam się szczeniacko do Maki'ego.
-Zabawne, jest to jak mi nie ufasz- machnęłam łapą, a basior się skrzywił. Bał się mnie i to bardzo mocno. Zabolało mnie to jak mi nie ufa. Gdy spostrzegł, że nic mu nie chcę zrobić na jego pysku pojawiła się ulga.
-Przepraszam- powiedział, a ja szybkim krokiem opuściłam korytarz. Nie miała zamiaru słuchać, jak to mu "przykro" i że mi ufa... niech taki kit wciska innym, nie mi. Rozejrzałam się wokół siebie, wszędzie stały wilki i patrzyły się na mnie z przestrachem. Słyszałam ich szepty, mówiące że to ja zabiłam strażników. Zatrzymałam się i stanęłam wyprostowana. Wszystko we mnie wrzało, chciałam ich wszystkich pozabijać... czułam się jak bym dopiero uczyła się magii, jakbym nie umiała nad tym panować... chciałam ich wszystkich pozabijać.
-Do jasnej cholery! To nie byłam ja!- krzyknęłam i biegiem ruszyłam do swojej komnaty... gdybym tego nie zrobiła, nasza wataha właśnie przestała by istnieć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz