- Ależ oczywiście! -prawie wykrzyknęłam. Rzuciłam się jej na szyję. Popatrzyła na mnie zdumiona, ale po chwili odwzajemniła mój uścisk. Naprawdę ją polubiłam.
- Nie zawiedziesz się. -szepnęłam jej do ucha. Odsunęłam się. Czekał na mnie tylko jeszcze jeden problem.
- Tyvso? Ja chciałam cię jeszcze o coś poprosić.
- Tak? O co?
- Jeżeli wojska Marsa wyruszą za 3 dni. -Wszyscy patrzyli na mnie w skupieniu.- To czy mogłabym 2 dni poświęcić nauce. No wiesz. Jaki kolor znaczy jaki nastrój. To mogłoby się przydać. A wyruszymy 3 dnia wcześnie rano na zwiad.
- Tak. Zezwalam. Po kolacji przyślę ci kilka osób, które pomogą ci w tych... testach. -odpowiedziała. Na moim pysku pojawił się uśmiech.
- Z całym szacunkiem, ale czy ona nie powinna teraz przygotowywać się do wojny? -zapytał Caspian. Nie zabrzmiało to zbyt stosownie. Tyvsa rzuciła mu zirytowane spojrzenie. Tak już jest w rodzinie. Krewni szybko zaczynają cię denerwować.
- Powinna. I właśnie się przygotowuje. Tymi właśnie testami. A ty jej pomożesz. -warknęła groźnie, ale w jej oczach tańczyły rozbawione chochliki.
- Co?! Ale... -przerwał. Tyvsa uniosła brwi. Caspian niechętnie się zamknął. Ledwo skryłam uśmiech.
- Musicie nauczyć się sobie ufać. A to jest najlepszy test, jaki mogę wam na razie zaoferować. A teraz wybaczcie, obowiązki wzywają. Niestety.. -westchnęła.- Okami, idziemy. A. Jeszcze jedno, Eleno. Pokaż Caspianowi jego pokój. 3 drzwi od twoich.
I odeszła. Bycie Alfą wcale nie jest takie łatwe, jak się wydaje. Szczególnie w czasie wojny.
- Chodź, zaprowadzę cię. Może się trochę... oporządzisz. -powiedziałam, patrząc na jego futro, pełne lodowych odłamków. - A co ci się tak w ogóle stało?
Ruszyłam korytarzem. Mimo, że większość wilków miała problem na początku z chodzeniem po zamku, mnie to nie dotyczyło. Bardzo szybko stanęłam przed odpowiednimi drzwiami.
- Wpadłem pod lód. Prawie się nie zabiłem, ale to szczegół. -Uśmiechnął się. Chyba chciał zrobić na mnie wrażenie.
- Aha. -stwierdziłam. I dodałam:
- To do kolacji. Przyjdź po posiłku do mojego pokoju. A tam jest twój pokój.
Wskazałam drzwi łapą. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Zdążyłam tylko zobaczyć lekko zawiedzioną minę Caspiana, zanim drzwi zamknęły się za mną. Uśmiechnęłam się kpiąco. Mój dawny sarkastyczny humor wracał. Czułam to.
* * *
- Ty! Nie wierzę ci! To podstęp! -wrzeszczała. Zobaczyłam ją. Emanowała jakimś czerwonym blaskiem. I myślę, że nie tylko ja to widziałam. Wilk, na którego krzyczała nawet się nie skulił.
- To prawda. Uwierz mi. Ja chcę cię ostrzec. Mars.. On..
- Przestań! -wykrzyknęła. I zobaczyła mnie. Ogień w jej oczach mógłby mnie spalić na popiół.
- Elena. Dobrze, że jesteś. Musisz mi pomóc. Czy on mówi prawdę? -zapytała. Spojrzałam na basiora.
- Myślę, że mogę ci pomóc. -odpowiedziałam.- Co miałeś Tyvsie do przekazania?
- Mars. On werbuje nowe watahy, by za niego walczyły. Jednak są to niedoświadczeni wojownicy. Ledwie wyrośnięci. Ja chcę wam pomóc. Byłem tam. Moją watahę też przekonał! Ale ja nie mogłem tego zrobić.
- Niestety Tyvso. On mówi prawdę.
<Tyvso?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz